Długo nie mogłam się na żaden wybrać, a to nie było kasy, a
to nie było z kim, albo gdzieś bardzo daleko… zawsze znalazła się jakaś
wymówka. Jednak pewnego pięknego dnia w końcu ruszyłam na swój pierwszy
konwent. Znalazły się pieniądze, znalazła się towarzyszka, a odległość wcale
nie miała większego znaczenia… Ach ten Magnificon! Z perspektywy czasu uznałam
(a nie tylko ja), że Magnificon to dobry początek na przygodę z konwentowaniem.
Czemu? Bo było dużo ludzi, ciekawe cosplaye, fajne panele – czyli to co na
każdym konwencie, aleee… był na EXPO.
Dużo miejsca, wiec nie groził atak klaustrofobii, klimatyzacja i wygodne
siedzenia. Dla porównania na Niuconie też było fajnie, jednak strasznie duszno i
gorąco, nie było klimatyzacji, a i okien nie można było otworzyć, także gdyby
to on był moim pierwszym konwentem możliwe, że nie byłabym taka chętna na
kolejną taką wycieczkę zbyt szybko. Nie mówię, że był zły… był fajny, bardzo mi
się tam podobało, jednak ten upał był koszmarny…
No, ale do rzeczy.
Jeśli wybierasz się na swój pierwszy konwent to musisz o
czymś wiedzieć. Będziesz się dobrze bawić, a konwentowanie Cię wciągnie czy
tego chcesz, czy nie ;).
Polecam kupowanie biletów przez Internet – szybko, nie
musisz stać w kilometrowej kolejce od rana i martwić się, e zabraknie dla
Ciebie wejściówki (poza tym osoby z biletami mają swoją – zazwyczaj krótszą
kolejkę). Poza tym, im szybciej kupisz bilet, tym taniej.
Musisz się zastanowić po co jedziesz na konwent. Są trzy
typy konwentowiczów:
1. Towarzyscy – oni jadą głównie dla ludzi. Spotkać się ze
znajomymi, poznawać nowych ludzi, spędzić z nimi całą noc gadając w
sleeproomach.
2. Panelowcy – oni jadą głównie dla panelów. Chodzą po
interesujących ich panelach i konkursach.
3. Towarzyscy-panelowcy – pomieszanie obu wyżej wymienionych
grup.
Wszystkie grupy oczywiście charakteryzują się chęcią złapania
fajnych gadżetów. Pierwsze co powinieneś zrobić po otrzymaniu opaski to idź
zarezerwować miejsce w sleeproomie, a potem natychmiast zwiedzić wystawców,
najfajniejsze gadżety schodzą bardzo szybko.
Jeśli nie lubisz tłoku w „sypialni”, zimnej wody pod
prysznicem, na który trzeba czekać godzinami, ani ludzi chodzących w te i we w
te, gdy Ty próbujesz usnąć - radzę wynająć jakiś nocleg. Najlepiej w pobliżu,
tak by nie wydawać niepotrzebnie pieniędzy na dodatkowy transport, ani też
czasu, który przecież przyjemniej byłoby poświęcić konwentowi. Jeśli jednak
uznasz, że „spanie jest dla słabych” to wystarczy Ci materac, można się
przecież chwilkę kimnąć w sleeproomie, albo jak to bardzo często bywa na
korytarzu lub w sali panelowej (nigdy, ale to NIGDY nie rozkładaj się przy
schodach, ani windach - utrudnia to przechodzenie, a wszystkie Twoje rzeczy
będą podeptane. Nawet jeśli winda jest nieczynna - helperzy i organizatorzy czasem
mogą z niej korzystać). W sleeproomach bardzo często trzeba zajmować sobie
miejscówki zaraz po przybyciu, bo może się okazać, że braknie miejsca. Nie
zapomnij zabrać ze sobą jakiegoś materaca/karimaty czy czegokolwiek co oddzieli
Twoje ciało od podłogi, poza tym poduszka i koc też się przydają – noce bywają
zimne, zwłaszcza, gdy okna są pootwierane. Bywa, że zapachy innych ludzi + pot
+ skarpetki równa się mała komora gazowa, więc możesz zabrać maskę gazową (taki
żarcik... niestety bardzo prawdziwy :P). Ponadto do tej pory jeszcze nie
spotkałam się z konwentem na którym byłaby dostępna ciepła woda (albo po prostu
została cała wykorzystana już w parę godzin) więc należy się przygotować na
zimny prysznic. Proszę jednak – pamiętaj o higienie… nikt w końcu nie chce
siedzieć przy żadnym śmierdziuszku. Na terenie konwentu zawsze są dostępne
prysznice oraz umywalki, dlatego warto zabrać ze sobą mydło/żel pod prysznic,
szampon, szczoteczkę i pastę do zębów, ręcznik, klapki no i ubrania na zmianę.
Miło by było gdyby wszyscy przed wyjściem z łazienki po sobie posprzątali. Fluid
porozmazywany na umywalce, zielona farba rozlana pod prysznicem, czy zasyfiona
deska klozetowa znacznie psuje zabawę innym konwentowiczom, a i helperzy mają
potem więcej roboty. Szanujmy się nawzajem.
Przy akredytacji dostaniesz (czasem któregoś elementu
brakuje) rozpiskę paneli, identyfikator
i opaskę na ramię – nie rozrywaj jej, bo możesz być bez niej wyproszony, nawet
mając identyfikator. Nie bój się, opaska jest na tyle wytrzymała, że przy
codziennych czynnościach się nie przerwie (jedną nosiłam tydzień i nic jej nie
było).
Warto zaznaczyć sobie jakie panele Cię interesują, szkoda
byłoby ominąć coś na czym chciałbyś być, prawda? Polecam panele z „gwiazdami” –
wydawnictwami, autorami książek, cospleyerami, podróżnikami, zazwyczaj ciekawie
prowadzą panele i można dowiedzieć się jak to wszystko wygląda od kuchni.
Panele o konkretnych anime głównie mają formę dyskusji,
chodzą na nie przeważnie fani danego tytułu, dlatego jeśli nie jesteś na
bieżąco z mangą/anime i boisz się spoilerów lub nie przepadasz za panelami
dyskusyjnymi raczej odradzałabym, choć można wejść na parę minut i zobaczyć z
czym to się je… zawsze można wyjść.
Warsztaty to naprawdę fajna sprawa, można zrobić coś samemu
pod nadzorem osób które się na tym znają. Strasznie polecam warsztaty sushi.
Masz za darmo składniki, a prowadzący podpowiedzą jak dobrze zrobić sushi (czy
zostawić brzegi, gdzie układać składniki, jak rolować). Nie należy się bać
warsztatów!
Koncerty. Czasem występują zagraniczne sławy, warto się
wcześniej zapoznać kto będzie występować na konwencie. W końcu ile można mieć w
życiu okazji by uczestniczyć w koncercie Miki Kobayashi (Magnificon 2015)?
Cosplay – to zazwyczaj najważniejsze wydarzenie na
konwencie. Zainteresowani są zazwyczaj niemal wszyscy uczestnicy, dlatego warto
wcześniej zająć sobie dobre miejsce. Nie każdy cosplay jednak jest dobry,
większość robiona jest dla zabawy. Dlatego nie bierzecie tego zbyt poważnie,
najprawdopodobniej główną gwiazdą cosplayu i tak będzie stół lub krzesło ;).
Pamiętaj o ograniczonym zaufaniu. Wszyscy jedziemy na
konwent z myślą o dobrej zabawie, jednak pozostawienie laptopa, telefonu, biżuterii
czy portfela bez nadzoru jest kuszeniem losu. Na terenie konwentu są ludzie, których
nie znasz i mimo, że dobrze Ci się z nimi rozmawia to nie zapomnij, że jeśli
ktoś zwinie Twój pozostawiony na oknie laptop to jest to prawie pewne, że już
go nie odzyskasz. Ktoś zakręci się obok Twojego śpiwora, usiądzie na nim jak na
swoim, zabierze telefon i pójdzie – pozostałe osoby w sleeproomie nawet nie
pomyślą o tym, że właśnie ktoś został okradziony. Złodzieje wiedzą jak kraść,
żeby ich nie przyłapano.
To był krótki i ogólny opis jak wygląda typowy konwent. Ale
co ze sobą zabrać?
Weź mapkę i rozpiskę jak dostać się na miejsce konwentu -
przygotuj ją wcześniej, żeby nie martwić się potem, że zgubisz się i ominie Cię
cała zabawa.
Jeśli zdecydujesz się spać w sleeproomach, koniecznie weź
jakiś materac lub karimatę ponieważ istnieje ogromne prawdopodobieństwo (jest
to pewne!), że będziesz spać na podłodze. Poduszka i jakieś okrycie też mile
widziane.
Ładowarka, kosmetyki do higieny i ubrania na zmianę to
raczej oczywiste ;).
Proponowałabym wziąć klapki pod prysznic, dużo ludzi pod
jednym prysznicem, to też duże prawdopodobieństwo złapania jakiegoś grzybka (nie
ma na to dowodów naukowych, ale wiecie jak to jest :P).
Zapewne coś Ci wpadnie w oko, więc troszkę kaski też można
wziąć.
Ważne jest żeby zabrać jakiś DOWÓD tożsamości ze zdjęciem i
jeśli jesteś nieletni zgodę podpisaną przez rodziców – zazwyczaj zgody można
znaleźć na stronie konwentu lub na wydarzeniu na fb.
Przygotuj się na to, że stołówka jest zazwyczaj jedna i
bardzo często cena ma się nijak do ilości/jakości jedzenia dlatego zupki
chińskie raczej się nie zmarnują (łyżka i miseczka się przyda). W szale zakupów
gadżetowych nie zapomnijcie zostawić trochę pieniędzy na coś do jedzenia oraz
picia. Nikt w końcu nie chce mdleć z głodu lub pragnienia.
No i przede wszystkim, nie zapomnij zabrać dobrego
nastawienia i humoru – tego nie powinno Ci zabraknąć ;).
Do zobaczenia na konwencie ;).