"Czasem kiedy masz wszystkiego dość... spoglądasz w gwiazdy... i one zawsze tam są..."
Mushishi

9 października 2017

Relacja z konwentu - Japanicon 2017 [Poznań]

Japanicon – Poznański konwent organizowany przez MiOhi. W tym roku odbył się w dniach 7-8 października. Adres się nie zmienił, znów gościł nas – Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 4 w Poznaniu (os. Czecha 59, 61-289 Poznań).

Ale zanim o konwencie to troszkę pomarudzę… a kto mi zabroni :P?
Postanowiłyśmy z MK przyjechać już w piątek – w końcu obie mamy sporo drogi do Poznania, a taki dodatkowy dzień to miły akcent, gdzie możemy spędzić razem czas. Niestety dzień przed naszym przyjazdem Poznań odwiedził Ksawery… a dokładniej Orkan Ksawery, który skutecznie wprowadził chaos w mieście. Sparaliżował pociągi… ja w ostatniej chwili musiałam zmieniać bilet, bo nie zdążyłabym na przesiadkę więc musiałam szukać na szybko innych połączeń, MK natomiast miała pociąg bezpośredni, który miał dotrzeć do Poznania przed czternastą, a dotarł przed północą… przepadło nam parę godzin spotkania i rezerwacja w YetzTu (mooooje rameeeen!). Ogólnie przez cały weekend miałyśmy okropne problemy z dojazdami (nieznośne uciekające tramwaje i znikająca z rozkładu piątka) i jedzeniem (nasze plany jedzeniowe jakoś w ogóle nie wypaliły…)

Ok., koniec narzekań, pora na relację z konwentu.


wyprawka
Na teren konwentu dotarłyśmy bez większych problemów, tramwajem numer 5, potem tunelem, minęłyśmy sklep i ku naszemu zdziwieniu przywitały nas dwie niewielkie kolejki. Z racji tego, że bilet miałyśmy kupiony wcześniej to mogłyśmy stać w tej mniejszej – liczącej dwie osoby.

Po okazaniu biletu i dowodu dostałyśmy informator, identyfikator oraz opaskę na rękę.

Od razu przystąpiłyśmy do poszukiwania gadżetów. Już po 5 minutach wydałam sporo kasy… no cóż, trudno oszczędzać, gdy widzi się tyle wspaniałości…
Nie zauważyłam, żeby były jakieś problemy – toalety w miarę czyste i zaopatrzone w mydło oraz papier. Na korytarzach nie było ciasno, do dyspozycji mieliśmy trzy kondygnacje. Organizacja też się spisała. Helperzy wydawali się być ogarnięci.

panel Historyczne anime (Kamil)
Atrakcje
Niewiele atrakcji zaliczyłyśmy, jak zawsze opowiem o tych, które najbardziej przypadły mi do gustu:

Miesiąc w Japonii za mną, pytajcie o co chcecie – panel prowadzony przez Cobrę. Była to relacja z wycieczki oraz praktyczne rady, o których zazwyczaj się nie słyszy. Sporo się dowiedziałam, parę interesujących mnie rzeczy zapisałam. Panel był dość fajnie poprowadzony – wrażenia prowadzącego, konkretne odpowiedzi na pytania, zdjęcia i porady. Nie wiem nawet kiedy zleciały te dwie godziny…

miu
Kairi poprowadziła Making of Yuuri on Ice: the musical. O tym musicalu opowiadałam już podczas relacji z Magnificonu. Wciąż jestem pod wrażeniem wykonania. Tym razem można było posłuchać o zapleczu, a dokładniej o tym jak Kairi wpadła na pomysł, jak go realizowała i co działo się za kurtyną. Dowiedziałam się też, że planowany jest kolejny show, nie mogę się doczekać!

Koncert Miu. Jak sama nazwa wskazuje był to koncert artysty zwanego Miu. Cospley’era z zespołu Ecthelion. Piosenki skoczne, sam artysta fantastyczny – naładowany wspaniałą, pozytywną energią. Niewielki tłum skakał pod sceną razem z nim. Szkoda tylko, że tak niewiele ludzi przybyło. Był jednak jeden duży minus… nagłośnienie. Muzyka za głośna, odbijała się echem od ścian i zlewała z wokalem. Ciężko było cokolwiek usłyszeć o zrozumieniu nie wspomnę – a Miu całkiem nieźle mówił po angielsku…

wystawcy
Wystawcy
Dopisali. Były zarówno wydawnictwa, jak i stoiska z gadżetami. Pluszaki, figurki, biżuteria, gry, długopisy, radyjko z Grootem (zakochałam się w nim!!!), kubki i wszystko co tylko się wymarzy. Pod względem wystawców jestem bardzo zadowolona z konwentu.
Poza tym Kotori ładnie się popisało i można było kupić u nich premiery paru tytułów. Mnie interesowały Puste granice i Pocałuj jego kolego, ale premierę też miały dwa tytuły naszych rodzimych autorek (Magenta i Sen o Japonii), Ten Count i Overlord.
Waneko przywiozło ze sobą szósty tomik Orange, który też miał swoją premierę.

Jedzenie
A tu sobie ponarzekam… mało. Sklepik szkolny, Macha Ya, Tayaki house, makarony i bubbleTea. Zabrakło mi sushi, mile widziane byłyby też takie zupy jak ramen czy udon… Odniosłam wrażenie, że mało było japońskich smaków… choć może spowodowane było to tym, że nie dotarłyśmy do YetzTu poprzedniego dnia i chciałyśmy to sobie odbić jedząc konwentowe sushi.

Podsumowanie
Konwent udany. Niedogodności spowodowane Ksawerym zepsuły nam trochę wypad, ale sam konwent dobrze zorganizowany. Zabrakło mi troszkę jedzenia, ale pojechałyśmy sobie z MK przystanek dalej na KFC, więc z głodu nie umarłyśmy.
 Dużym plusem Japaniconu jest lokalizacja. Szkoła jest jakby stworzona do konwentowania. Główny hol mieści wielu wystawców, duże i dobrze wyposażone sale są idealne do prowadzenia paneli, jest też wiele miejsca, które robi za sleep’y. No i łatwy dojazd.

Cosplay’erów było dużo, najwięcej chyba Yurków i Viktorków, ale innych też nie zabrakło np. Haru z Free, Naruto czy idolek z Love Live. Lubię przechadzać się korytarzami, bo można nacieszyć oczy świetnymi przebraniami.

Chciałabym też wspomnieć o grafice reklamującej konwent. Bardzo mi się podoba – jest tajemnicza, a przy okazji w klimacie japońskim, chibi postaci słooodziaśne.

A na koniec powiem tylko: MANAMANA – kto był na cosplayu, ten wie o co chodzi ;).

Pora na fotki:
konkurs cosplay

konkurs cosplay

scena

bubbleTea

Zakupy:

nadrabianie mangowych zaległości

mój Szczerbatek i Pikachu MK

pluszowy Nyanko-senseu
A na koniec truskaweczka na torcie:

Lelouch - urodzinowy prezent od MK <3 Dziękuję KOchana ;)

Ocena: 8/10
Next stop:  Xmascon!